środa, 11 maja 2016

Paulina Sołowianiuk, „Jasnowidz w salonie, czyli spirytyzm i paranormalność w Polsce międzywojennej”

Wydawnictwo ISKRY
Data wydania: 2014
Stron: 216

„Nie wierzyć w pojawienie się duchów to dziś nie sceptycyzm, ale ignorancja.” – Schopenhauer, Versuch über Diestersehen

Na początku była cena – 9,00 zł. Później autorka – rocznik ’85 (ja mam rok mniej). A na końcu okładka. Jeszcze bardziej na końcu opis, bo sam tytuł już mnie kupił. Pamiętam, kiedy byłam w liceum (a kilka razy tam byłam), to zawsze jakoś tak serdeczniej podchodziłam do międzywojnia niż do pozostałych epok. W połączeniu z sentymentem do „Z Archiwum X” dało to efekt taki, że książkę kupiłam. Okładkowo wyceniona na 39,90 zł – po przeczytaniu okazało się, że całkiem słusznie.


Zaskoczył mnie wiek autorki, ale tylko przez moment trwałam w zdumieniu, bo przecież 30 lat to nie jest wcale tak mało, a do tego uprzytomniłam sobie, co odpierdalał Mozart mając za sobą zaledwie 7 lat na ziemskim padole...
W domu okazało się, że pod obwolutą - która wydawała mi się spoko do momentu, aż jej nie zdjęłam z książki – ukazała się przepiękna okładka! Jakby fotka z jakiegoś seansu spirytystycznego, ale w negatywie – no tak piękna, że z miejsca obwoluta okazała się szkaradna.

Ale do rzeczy! Książka co prawda (w mojej klasyfikacji i pojęciu) naukowa, ale bardzo ciekawie i przystępnie napisana. Z jednej strony rzeczowa, z lawiną informacji, a z drugiej pełna interesujących anegdot i napisana lekkim piórem. Czytało się mega przyjemnie! Do tego zdjęcia z epoki...

Reymont był typem krzyczącym co i rusz „buzie widze, buuuzie!!!”, a Prus bardziej sceptycznie podchodził do tematu i „buź” nie widział, ale jarał się tajemnymi praktykami. Pawilkowska-Jasnorzewska wyłudzała owłosienie od listownych kochanków, których nigdy nie widziała w realu, a Piłsudski spał w Belwederze przy zapalonym świetle... Cała spirytystyczna schiza ukazana bardzo barwnie i sugestywnie - krocie zarabiane przez stolarzy wydawały się przy tym najmniej wiarygodne, ale przyjmuję to do wiadomości przez wzgląd na tło historyczno-obyczajowe. Autorka bardzo dużo miejsca poświęciła inżynierowi Ossowieckiemu, niezwykle interesującej postaci. Jeśli kogoś nie zaciekawiło powyższe, to może do przeczytania popchnie go ciekawość – twórca Sherlocka Holmesa trzymał w domu rękę. Cudzą. Miała temperaturę bliską temperaturze ciała żywego człowieka i 4 tysiące lat.

Próbka:
Otóż pewnego dnia do gabinetu Marszałka zawitali Ossowiecki wraz z ministrem przemysłu i handlu Aleksandrem Prystorem. Minister odznaczał się charakterem powściągliwym i znany był ze swego mrukliwego obejścia, i to właśnie posłużyło Piłsudskiemu za inspirację do kolejnego eksperymentu. Oddalił się na chwilę do swojego biurka, zapisał na arkusiku papieru pewną myśl, zamknął go w kopercie i oddał inżynierowi, oczekując odgadnięcia spisanej przed chwilą treści. Ossowiecki skoncentrował się i nie spuszczając wzroku z Marszałka, rzekł: „Pocałuj mnie w dupę”. Konsternacja Prystora była ogromna, ale śmiech pozostałych, zabawiających się kosztem ministra- jeszcze większy. Rzeczywiście te właśnie słowa ukryto w kopercie, a był to zwrot często i z lubością przez Piłsudskiego wypowiadany.” [„Jasnowidz w salonie”, P. Sołowianiuk, s. 106]


„Wiele osób odnosi się sceptycznie do wszelkich takich relacji dlatego, iż od czasu do czasu gdzieś złapano jakieś medium na oszustwie, ale to, że jakieś zawodowe i wyczerpane medium dopomaga sobie w końcu sztuczkami, tak samo nie wyklucza istnienia tych objawów jak fakt fałszowania pieniędzy istnienia tych prawdziwych.” [fragm. „Godziny w krainie czarów” T. Boya-Żeleńskiego, „Jasnowidz w salonie”, P. Sołowianiuk, s. 149]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz