Wydawnictwo ISKRY
Data wydania: 2014
Stron: 216
„Nie wierzyć w pojawienie się duchów to dziś
nie sceptycyzm, ale ignorancja.” – Schopenhauer, Versuch über Diestersehen
Na początku była cena –
9,00 zł. Później autorka – rocznik ’85 (ja mam rok mniej). A na końcu okładka.
Jeszcze bardziej na końcu opis, bo sam tytuł już mnie kupił. Pamiętam, kiedy
byłam w liceum (a kilka razy tam byłam), to zawsze jakoś tak serdeczniej
podchodziłam do międzywojnia niż do pozostałych epok. W połączeniu z sentymentem do „Z Archiwum X” dało to
efekt taki, że książkę kupiłam. Okładkowo wyceniona na 39,90 zł – po przeczytaniu
okazało się, że całkiem słusznie.
Zaskoczył mnie wiek autorki, ale tylko
przez moment trwałam w zdumieniu, bo przecież 30 lat to nie jest wcale tak
mało, a do tego uprzytomniłam sobie, co odpierdalał Mozart mając za sobą
zaledwie 7 lat na ziemskim padole...
W domu okazało się, że pod obwolutą - która
wydawała mi się spoko do momentu, aż jej nie zdjęłam z książki – ukazała się
przepiękna okładka! Jakby fotka z jakiegoś seansu spirytystycznego, ale w
negatywie – no tak piękna, że z miejsca obwoluta okazała się szkaradna.
Ale do rzeczy! Książka co prawda (w mojej
klasyfikacji i pojęciu) naukowa, ale bardzo ciekawie i przystępnie napisana. Z
jednej strony rzeczowa, z lawiną informacji, a z drugiej pełna interesujących
anegdot i napisana lekkim piórem. Czytało się mega przyjemnie! Do tego zdjęcia
z epoki...
Reymont był typem krzyczącym co i rusz „buzie
widze, buuuzie!!!”, a Prus bardziej sceptycznie podchodził do tematu i „buź”
nie widział, ale jarał się tajemnymi praktykami. Pawilkowska-Jasnorzewska
wyłudzała owłosienie od listownych kochanków, których nigdy nie widziała w
realu, a Piłsudski spał w Belwederze przy zapalonym świetle... Cała
spirytystyczna schiza ukazana bardzo barwnie i sugestywnie - krocie zarabiane
przez stolarzy wydawały się przy tym najmniej wiarygodne, ale przyjmuję to do
wiadomości przez wzgląd na tło historyczno-obyczajowe. Autorka bardzo dużo
miejsca poświęciła inżynierowi Ossowieckiemu, niezwykle interesującej postaci.
Jeśli kogoś nie zaciekawiło powyższe, to może do przeczytania popchnie go
ciekawość – twórca Sherlocka Holmesa trzymał w domu rękę. Cudzą. Miała
temperaturę bliską temperaturze ciała żywego człowieka i 4 tysiące lat.
Próbka:
„Otóż
pewnego dnia do gabinetu Marszałka zawitali Ossowiecki wraz z ministrem
przemysłu i handlu Aleksandrem Prystorem. Minister odznaczał się charakterem
powściągliwym i znany był ze swego mrukliwego obejścia, i to właśnie posłużyło
Piłsudskiemu za inspirację do kolejnego eksperymentu. Oddalił się na chwilę do
swojego biurka, zapisał na arkusiku papieru pewną myśl, zamknął go w kopercie i
oddał inżynierowi, oczekując odgadnięcia spisanej przed chwilą treści.
Ossowiecki skoncentrował się i nie spuszczając wzroku z Marszałka, rzekł: „Pocałuj
mnie w dupę”. Konsternacja Prystora była ogromna, ale śmiech pozostałych,
zabawiających się kosztem ministra- jeszcze większy. Rzeczywiście te właśnie
słowa ukryto w kopercie, a był to zwrot często i z lubością przez Piłsudskiego
wypowiadany.” [„Jasnowidz w salonie”, P. Sołowianiuk, s. 106]
„Wiele
osób odnosi się sceptycznie do wszelkich takich relacji dlatego, iż od czasu do
czasu gdzieś złapano jakieś medium na oszustwie, ale to, że jakieś zawodowe i
wyczerpane medium dopomaga sobie w końcu sztuczkami, tak samo nie wyklucza
istnienia tych objawów jak fakt fałszowania pieniędzy istnienia tych
prawdziwych.” [fragm. „Godziny w krainie czarów” T.
Boya-Żeleńskiego, „Jasnowidz w salonie”, P. Sołowianiuk, s. 149]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz